piątek, 21 czerwca 2013

123. wielka sława to żart...

Jakoś po ostatnich wydarzeniach nie miałam ani ochoty ani weny do napisania kolejnego posta. Takie wiadomości wybijają z normalnego trybu życia. Gdzieś to wszystko we mnie cały czas jest jak drzazga. Czekam na pogrzeb by móc Gosię godnie pożegnać, ale to jeszcze nie prędko nastąpi. 
Nie jest tak, że nic nie powstaje, kilka prac powstało. Pokażę niebawem. 
Dziś chciałam się z Wami podzielić czymś zupełnie innym. Czymś zwyczajnym i jednocześnie zastanawiającym - codziennością po prostu. Stałam we wtorek na przystanku i jak co dziennie rano czekałam na autobus. Zobaczyłam obrazek mniej więcej taki.
Szedł sobie pan, pchał wózek ze złomem i gwizdał pewną melodię. Nie było by w tym nic dziwnego - przyzwyczajeni jesteśmy do takich widoków. Ciekawe było to, co pan sobie gwizdał, z resztą bardzo ładnie mu to wychodziło. Melodią, którą gwizdał była aria z operetki "Baron cygański" skomponowanej przez Johanna Straussa (syna). Był to ten utwór.
Cały tekst utworu jest taki:
Rodowód mój spod znaku lwa,
a w herbie moim wiatry dwa.
Dziś sługa, jutro jaśnie pan,
lecz duch przekory wciąż ten sam.
Alchemik szczęścia, fałszerz kart,
połykacz ognia stryczka wart,
szarlatan i zaklinacz wężów,
dostawca rogów zacnych mężów...
Czarodziej tonów, żongler słów,
na wozie, lub pod wozem znów,
pogromca na arenach świata,
nieustraszony dyplomata.
Lecz nie dla sławy, ani złota
diabelska sprzyja mi ochota...
Ach!

Wielka sława, to żart,
książę błazna jest wart,
złoto toczy się w krąg
z rąk do rąk, z rąk do rąk.

Złoto toczy się w krąg
z rąk do rąk, z rąk do rąk.

Wystarczy magnetyczny wzrok,
by wprawić tłum w hipnozy mrok,
z trapezu wskoczyć w paszczę lwa,
publika gromki aplauz da.
Bielona gęba budzi śmiech,
tańczący słoń zapiera dech,
atleta czy kobieta z brodą,
tłum gapiów ku ekstazie wiodą,
by żyć, wystarczy cyrk i chleb,
by umrzeć - garść ołowiu w łeb.
Kto wygra na arenach świata:
atleta, czy też dyplomata?
Lecz nie dla sławy, ani złota
diabelska sprzyja mi ochota...
Ach!

Wielka sława, to żart,
książę błazna jest wart,
złoto toczy się w krąg
z rąk do rąk, z rąk do rąk.

Złoto toczy się w krąg
z rąk do rąk, z rąk do rąk.
  
I tak się zastanawiam... czy przez tego złomiarza było to gwizdane z ironią czy z nadzieją... bo skoro złoto toczy się w  krąg to może i do jego rąk trafi. A może to była przestroga dla wszystkich "bogaczy" - uważajcie fortuna kołem się toczy i wy też możecie znaleźć się na moim miejscu...

6 komentarzy

  1. Mówią, że fortuna kołem się toczy. I mówią, że pieniądze robią pieniądze - bogaci się bogacą...
    U mnie w mieście na ulicy stał kiedyś skrzypek. Pięknie grał Mozarta. Okazało się, że to był ukraiński profesor konserwatorium...
    Los bywa bardzo przewrotny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie zawsze szalenie żal tych wszystkich "wartościowych" osób, które w życiu się strasznie pogubiły, albo nie zostały w odpowiednim czasie docenione, przez co niejednokrotnie zostało zaprzepaszczone jakieś DOBRO. Żal mi także tych osób, które wywodzą się z takiego trudnego środowiska i żyję w taki sam sposób jak żyli ich rodzice - bo inaczej nie potrafią, bo nikt im nie pokazał, że można inaczej. Ciężko się wyrwać z takiego kręgu...

      Usuń
  2. Absolutnie się z tym zgadzam, toczy się ta fortuna, toczy i nie wiadomo kto kiedy...
    Przejeżdżałam ostatnio przez Wrocław... a w zasadzie trochę nadrobiłam drogi... aby wejść na cmentarz, zapalić lampkę na grobie ... osoby, która zmarła ponad dwa miesiące temu. Nie znałam jej osobiście, ale znałam jej brata...
    Za życia należałam do najbogatszych Polek... wielu obdarowała... na pogrzebie były tysiące ludzi - podobno.
    Szukając grobu, zapytaliśmy o jego umiejscowienie przechodzącego księdza... a on nam mówi... zaprowadzę, pomodlę się nad jej grobem, bo nikt nad nim się nie modli... nikt nie przychodzi...
    No i nas zaprowadził...
    Szok, płyta przykryta starą wykładziną dywanową, na niej brudne resztki wieńców jeszcze z pogrzebu, i ogólnie brudno... jakby to był grób opuszczony... smutne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo to smutne. Wiesz jedyne pocieszenie jest takie, że skoro była dobrym człowiekiem to otrzyma swoją nagrodę w niebie od Tego, który kocha bezwarunkowo i nigdy nie zapomina!!

      Usuń
  3. calkowicie sie z Wami zgadzam, a przez Anie nabralam ochoty na obejrzenie serialu o Straussach? ale to byl czarno bialy i gdzie takiego szukac?

    OdpowiedzUsuń
  4. Aniu... samo życie... Tyle, że zawsze w życiu każdy medal ma dwie strony... a życie samo w sobie ma wiele odcieni szarości... Ciekawe czy ten pan był złomiarzem z wyboru, czy z przymusu... A wracając do opowieści Beatki... pomagać też trzeba umieć, wiedzieć komu i jak... jestem zwolenniczką dawania przysłowiowej "wędki", a nie "ryby" ... ta druga pomoc powoduje, że w ludziach wytwarza się postawa roszczeniowa i to nie jest dobre wyjście... mówię to z codziennej obserwacji bo mam w pracy do czynienia z ludźmi z rożnych środowisk, często z tzw. marginesu, lub po prostu dotkniętych niezaradnością życiową...
    Najważniejsze, żeby być wrażliwym na cudzą niedolę, ale też nie dawać się wykorzystywać w życiu ... A Straussów też bardzo lubię :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Popularne posty

TOP