poniedziałek, 22 lipca 2013

128. marzenia te duże i te maleńkie...

Dziś mam do pokazania jedną małą "prackę". Nie tak dawno uczestniczyłam w wymiance ATCiakowej na moim pergaminowym forum. Tematem wymiany były marzenia. Oj działo się na forum... Lubię takie wyzwania, bo możemy dzięki takim tematom lepiej się poznać. Jedne były zabawne - takie z przymrożeniem, oka inne poważne. Najróżniejsze marzenia były: kuferki z pieniędzmi, drzewka z książkami, podróże, wymarzone domki, ktoś marzył o świętym spokoju, oj dużo fajnych pomysłów! ATCiak który ja dostałam od Alinki był z marzeniem o spokojnej emeryturze. Moje marzenie było z tych poważnych. Początkowo chciałam narysować mały domek z ogródkiem, który również mi się marzy, ale moim największym marzeniem jest zostać mamą... czy się kiedyś spełni... Co się okazało, nie byłam odosobniona z takim marzeniem. Na tę okoliczność "wysmarowałam" takiego ATCiaka.
Ale, ale ja tu widzę, straszną obsówę!! Nie pokazałam Wam jeszcze ATCiaka (spolszczona wersja MALEŃCIAK), którego robiłam jakoś na początku roku. Wtedy tematem była filiżanka. Proszę bardzo - zapraszam na filiżankę kawy. W jej zaparzenie włożyłam całe swoje serce! :)
No i nadal mi wychodzi, że to nie koniec MALEŃCIAKOWYCH zaległości. Przecież szycia to też jeszcze nie pokazałam. Jak ja takie numery teraz robię to co to będzie na starość? Do ATCiaka z szyciem podeszłam na swój sposób. Czyli wykorzystałam to co od jakiś dwóch lat mnie fascynuje - kaligrafia. Napisałam kawałek wierszyka. Jednak muszę Wam powiedzieć, że pisanie na kalce do łatwych nie należy. Żeby się dało na niej pisać, to trzeba kalkę delikatnie przetrzeć spirytusem lub zmywaczem do paznokci, bo inaczej piórko się ślizga i wychodzi masakra.Dość gadania - pokazać trzeba.
No to myślę, że teraz już wyszłam na prostą z ATCiakami. Na koniec zdjęcie mojego kochanego asystenta. Ostatnio pomagał mi przy kaligrafii i tworzeniu miniatury. Wchodził mi pod pulpit do pisanie i nagle z jednej strony pulpitu wystawała mi łapka, z drugiej ogonek, albo kawałek uszka - czasem cały łepek. Wiercił się okropnie, więc go musiałam gonić, żeby mi pulpitem nie trząsł. Szkoda, że mu nie cyknęłam fotki, ale jeszcze nic straconego. Dziękuję, za wszystkie komentarze :-* Następnym razem będzie trochę więcej o kaligrafii i miniaturach.

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Popularne posty

TOP